8 Mila



8 Mila

Detroit, 1995 rok. Twoje rymy to sraka Gorsze niż moje kaka. Chcesz zaczynać gówniarzu. Z Papa Doc - mocarzem? Za wejście na deski. Zrobię z bańki ci freski. Trzymaj się z dala. Albo wywalę z gana. Lepiej wołaj mamusię. A jeśli wie, kto ją posunął. Niech cię ratuje razem z tatusiem. Dziurę zrobię ci w bani. Wypałem jak z klamy. Masz dużo z Kris Krossa Jiggity jump! Ze sceny dupę bierz. Jestem dorosły, taką zrobię ci rzeźBy stara żałowała, że cię nie wyskrobała. Dużo wrogości pod koniec. Dajcie mi mikrofon. Rozstąpcie się. Niech wszyscy zobaczą Future. Co myślicie o małym Mike'u? Średnio go kochacie? Czyli "tak sobie" dla Mike'a? A jak Papa Doc? Papa, przechodzisz do kolejnej rundy. Teraz wchodzi mój kumpel, Rabbit...i Lil'Tic. Ruchy na scenę. Nie będziemy czekać cały dzień. Dość aplauzu. - Orzeł czy reszka? - Reszka. Reszka. Wybierasz. Zaczynasz. Ruszaj, Lil'Tic. DJ - 45 sekund. Dawaj. Wykończę gnoja. On by przerżnął nawet z lesbą. To nie to, żeś cienki raper. Śmiech, że białas za mic-a łapie. Zwykła farsa twoje rymy. Kiedy farsę zakończymy? Kiedy tobie z Everlastem. W białe dupy strzelą prosto. Białasie, dla hajsu rymy klepiesz. Lil'Tic da kopa królikowi na baterie. Rabbitowi bańkę zerwie. Pośle ją do Hugha Hefnera Playboya nie gram. Wiesz, kto jest bossemLT, to proste! Z klamy wali na ripostę Rabbita ukarzę lub Future wymażę. Do MC strzelę z mic-a jak ze stena. Ma rymy xeroboya, nawijkę echo menaZe swoją ściemą na kwadrat pryskaj. To jest hip-hop. Nie jesteś stąd, jesteś tu turystą. Popylaj stąd z bananowym sportem

8 Mila

16 mil stąd. Detroit nie jest twoim kortem. Czterdzieści pięć sekund, super. Brawo, Lil'Bitch, znaczy, Lil'Tic, sorka. Teraz kolej na mego kumpla, Rabbita. Możecie jechać tym szajsem, ja i tak zagłosuję na niego. Bo to pieprzony geniusz. Czterdzieści pięć sekund. DJ, odpalaj. Skąd wzięliście tego młotka? Dawaj, Rabbit! Dawaj! Zaczynaj! Rabbit! Udław się! Udław się! Znam dziewczynkę. Nazywa się Lily. Powinna spać, najwyższy C-Z-A-S Śpi, bo jest ciemno. I może śnić Że nie musi być W smrodzie przyczepy ze mną. Kiedy jest mi smutno. Nie wiem, co będzie jutro. Na ciebie spojrzę i tylko powiem... STRZELNlCA KLUB GOLFOWY PENTHOUSE. Wielkie koła się toczą. Cóż, Jimmy wrócił do matki. Nie ma dokąd pójść, człowieku. Teraz znowu siedzę w ścieku Z torbą na śmieci pełną moich szmat Dawaj! Mieszkasz w domu z przyczepy Na co, kurwa, cię stać? Żyję w domu z przyczepy. Mamo, wracam na stare śmiecie. Dawaj, nawijaj! Nazywam się Jimmy, a on Greg Bueh. Ja, ty i on, w jednej szkole od początku. To nie w porządku, zakurwia mnie. Posuwa mi mamusię. A starszy nie jest, wcale nie. Z mic-a jak bomby rzucam dźwięki. Ej, patrz na tę furę! Mamciu, wielkie dzięki! Rabbit, sto lat! To nowe auto, dla ciebie w sam raz! Delta rocznik 1928. To gówno nie dojedzie. Nawet do The Shelter Nie mieszkam nawet. W Detroit w mieście. Mój stary numer 8-1-0. To przedmieście. Żyję w domu w przyczepie. Mamusiu, wracam na stare śmiecie. Kochany dom w Alabamie. Szmal pod maską i w mikrofonie, jedziemy do was, laski napalone. Od Flint do Lansing. Rzucam ostre rymy. Spróbuj ze mną siły. Ja w The Shelter jedyny zakoszę twoje rymy. Halo, tu 3-1-3. Z miasta leci ogień zemsty. Rymowane sentencje trafią cię. Skończysz egzystencję. Mocne, proste, wykręcone. Ty zaciekawiony. Trzymaj mnie, bo ze złości. Do krwi wam obgryzę kości. T eraz wchodzi 3 1/3. Najlepsi w Detroit. DJ lz, daj bit, baby. Hip-Hop Shop. Posłuchaj oryginalnego osobnika. To metafizyka. Z Michigan rymy rytualne. Heteroseksualne. Moje słowa złożona mowa. Rozłożą cię jak browar. Od moich wolnych kiwa ci się głowa. Dadzą ci w szyję. Spalą i zabiją. Czasem trzymam i z białymi. Niech mój ziomal poda rymy. Bunny Rabbit do zadymy!